W piątek wiosenne zmagania zainaugurowała T-Mobile Ekstraklasa. Legia Warszawa w swoim pierwszym meczu przegrała z Koroną Kielce 2:3 Na pewno nie taki początek rundy wiosennej wymarzyli sobie ludzie związani z Legią. No bo przecież klub, który został królem polowania podczas zimowego okna transferowego wręcz nie może przegrywać takich meczów w walce o tytuł. A jednak to się stało. Dlaczego? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie.
1. Początek rundy
To chyba jest najprostsze i najwygodniejsze tłumaczenie takich wyników. Może piłkarze po prostu jeszcze nie wpadli w rytm meczowy i przegrali z ligowym średniakiem w dodatku na wyjeździe. Chociaż trzeba powiedzieć, że Legia na tle Korony wypadała bardzo dobrze w meczach towarzyskich. Przecież Polonia (chociaż osłabiona) też nie wygrała swojego meczu. Zobaczymy jak dziś poradzi sobie inny kandydat do tytułu, Lech Poznań który gra na wyjeździe z Ruchem Chorzów.
2. Korona nie leży Legii
Legia ostatnio wygrała na wyjeździe z Koroną Kielce 10 października 2010 roku. Ogólnie trzeba powiedzieć, że każdemu kto przyjeżdża do Kielc na mecz z gospodarzami gra się ciężko. W rundzie jesiennej doznali tylko dwóch porażek (0:1 z Lechią Gdańsk i Lechem Poznań). To tylko pokazuje jak ciężko jest pokonać Kielczan na ich własnym boisku.
3. Obrona, gdzie jest obrona?
Zaczyna się powtarzać mankament Legionistów z początku sezonu, kiedy to tracili bramki na potęgę. Legia strzelając dwie bramki na wyjeździe nie wywozi nawet punktu. Defensywa wyraźnie zaspała przy straconych bramkach. Może czas na zmiany? Przecież na ławce Jan Urban ma takich piłkarzy jak Tomasz Brzyski czy Tomasz Jodłowiec. Z tego pierwszego na pewno skorzysta w następnym meczu, ponieważ Jakub Wawrzyniak będzie zawieszony za kartki.
4. Zneutralizowany Ljuboja
Korona wiedziała co robi, neutralizując Serba. Ljuboja cały czas grał tyłem do bramki, nie potrafił pójść i wygrać pojedynku sam na sam z rywalem. Trzeba dodać że dwie zdobyte bramki przez Legię nie były zasługą Serba nawet w najmniejszym stopniu.
Legia jeszcze się podniesie, przecież po takich transferach nie zdobycie tytułu będzie wielką porażką. Jan Urban ma chyba największe pole do popisu, więc jestem spokojny o następne mecze. Następny rywal jest idealny do przełamania, albo do totalnej kompromitacji. Do Warszawy przyjedzie czerwona latarnia ligi, czyli GKS Bełchatów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz